Ireneusz J. z Kościerzyc
Lato 1998 roku było dla Basi1 pierwszym po skończeniu podstawówki. Te wakacje miały być weselsze niż poprzednie, gdy jej rodzinne Kościerzyce nawiedziła powódź tysiąclecia. W ciepłą, lipcową noc, 14-latka wracała z zabawy, która odbywała się w okolicy. Do domu miała już zaledwie kilkadziesiąt metrów, gdy niespodziewanie zaatakował ją pijany Ireneusz J. Bełkocząc, że ją zabije, 20-latek zaciskał na szyi nastolatki zgiętą w łokciu rękę, po czym zaciągnął do sadu obok. Tam zaczął okładać ją pięściami po głowie i kopać po całym ciele. Zamroczoną zawlókł pod pobliskie ogrodzenie, gdzie kilkukrotnie uderzył jej głową o metalowe słupki, aż straciła przytomność. Zdjął jej spodnie i majtki, a następnie lizał narządy płciowe i wkładał do pochwy palce, które później usiłował włożyć w jej oczy, by pozbawić ją wzroku. Pastwił się nad nią, 12-centymetrowym patykiem wpychając w jej usta kępę trawy. Zerwał gałąź, którą usiłował wbić pod pierś 14-latki, podpalał jej krocze i włosy łonowe, chodził po niej, a także wykręcał ręce i łamał je, przyciskając kolanami. Poturbowaną zostawił na trawie, a sam poszedł do domu spać. Zdjął jej jeszcze z palca wart 20 zł pierścionek i wyrwał z uszu srebrne kolczyki.
Gdy Basia nie wróciła do domu o wyznaczonej godzinie, jej zmartwiona matka wyruszyła na poszukiwania. Nie zastała nastolatki na dyskotece, więc zaczęła rozglądać się po okolicy. Przechodząc koło przedszkola, usłyszała jęki i ciche wołanie o pomoc. Pośród drzewek owocowych leżała jej ledwo żywa córka. Wzięła dziewczynkę na ręce i zaniosła do domu, skąd zadzwoniła po pogotowie i policję. Dzięki szybkiej pomocy lekarskiej i kilku skomplikowanych operacjach, 14-latka przeżyła atak. Jej ciało było całe w krwiakach, opuchnięte i poranione, przez sine i obrzęknięte powieki nic nie widziała. Na jednym z policzków oprawca wyszarpał jej szeroką na półtora centymetra ranę, która ciągnęła się od powieki do nasady nosa. Miała w kilku miejscach rozerwane krocze, ścianę pochwy oraz ujście moczowodu, połamane z przemieszczeniem oba łokcie, oczodół i kość klinową.
Policja zatrzymała Ireneusza J. jeszcze tego samego dnia. Zastali 20 latka w łóżku. We krwi miał jeszcze 0,66 promila alkoholu.
Przeżyła?
– zapytał tylko.
Mężczyzna mieszkał niedaleko swojej ofiary, dlatego też tak szybko wskazała napastnika. W jego kieszeni znaleziono pierścionek należący do pokrzywdzonej nastolatki. Odmówił składania wyjaśnień i uparcie zasłaniał się niepamięcią.
Opisaliście to, co zrobiłem. Nie mam nic do powiedzenia
– powtarzał podczas przesłuchania.
Sprawę prowadziła najpierw Prokuratura Garnizonowa w Opolu, następnie Prokuratura Rejonowa w Brzegu. Oskarżono J. o zgwałcenie ze szczególnym okrucieństwem, rozbój i usiłowanie zabójstwa. Prokuratura sprawdziła także, czy to nie on jest sprawcą zgwałcenia oraz morderstwa 15-letniej Małgosi2 w Miłoszycach, 30 minut drogi od rodzinnych Kościerzyc Ireneusza J. Jednak jego odcisk zębów nie pasował do tego znalezionego na ciele dziewczynki.
J. za kołnierz nie wylewał, mimo to wśród mieszkańców wsi miał dobrą opinię.
Miły, uczynny
– opisywał go jeden z sąsiadów.
Ale jak coś wypił, to mu odbijało. Bił się, wrzeszczał na całą wioskę.
Służył w X Brygadzie Zmechanizowanej w Opolu, gdzie zarówno koledzy, jak i wojskowa kadra, także wypowiadali się o nim dobrze.
20-latek został przebadany przez biegłych seksuologów, psychologów i psychiatrów, którzy stwierdzili u niego zaburzenia związane z uszkodzonym centralnym układem nerwowym i uzależnieniem od alkoholu. Uznali, że feralnej nocy miał w znacznym stopniu ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem.
Proces rozpoczął się w czerwcu 1999 roku w Sądzie Okręgowym w Opolu. Matka Basi żądała dla oprawcy swojej córki 25 lat pozbawienia wolności. Prokuratura wnioskowała o 15 lat pozbawienia wolności oraz brak możliwości ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Basia brała udział tylko w pierwszych rozprawach. Chowała się za matkę, płakała i trzęsła na widok Ireneusza J., dlatego podczas jej zeznań przed Sądem, by zaoszczędzić ofierze stresu, oskarżony był wyprowadzany z sali. Nastolatka bardzo przeżyła tragiczną noc, jej stan psychiczny wciąż był bardzo zły.
Jeszcze dziesięć lat upłynie, zanim z nią wszystko będzie w porządku
– odpowiadała pytana o córkę matka.
Basia przeszła także wiele operacji, m.in. połamanych stawów oraz oka.
W kwietniu 2000 roku Ireneusz J. został uznany za winnego wszystkich zarzucanych mu czynów oraz skazany na 12 lat pozbawienia wolności oraz pozbawienie praw publicznych na 4 lata. Sąd, orzekając wyrok, wziął pod uwagę opinie biegłych i ograniczoną poczytalność oskarżonego.
To paranoja, ten wyrok jest irracjonalny!
– stwierdziła matka Basi po wyjściu z sali rozpraw.
Wyrok został zaskarżony, a kobieta wciąż domagała się dla J. 25 lat więzienia. 8 maja 2001 roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmienił wyrok na 15 lat pozbawienia wolności.
. . .
12 lipca 2013 roku, po odsiedzeniu w więzieniu równych 15 lat, Ireneusz J. wyszedł na wolność. Według Rejestru, zamieszkał we mieście Jelcz-Laskowice, dwadzieścia kilka minut jazdy od rodzinnych Kościerzyc.
. . .
. . .
1 imię wymyśliłam na potrzeby tekstu
2 Za tę zbrodnię niesłusznie oskarżono Tomasza Komendę, który dopiero po 18 latach został uniewinniony i wypuszczony na wolność. Sprawie zapewne wszyscy dobrze znają, może kiedyś opiszę ją na swoim blogu.
• • •
Do napisania powyższego tekstu korzystałam ze zanonimizowanego wyroku, który dostałam od Sądu Okręgowego w Opolu oraz wyroku i jego uzasadnienia Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Informacje z prasy, które zawarłam w tym tekście, pochodzą stąd oraz stąd.
Moje teksty wrzucam też na Wykop (tu i tu), gdzie w sekcji komentarzy znajdziecie super ciekawe dyskusje. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Powyższy artykuł na wykopkowym Mikroblogu znajdziecie tutaj.