W pomieszczeniu stała tylko wanna po brzegi wypełniona miękkim jeszcze spoiwem i oparta o nią ociekająca krwią piła łańcuchowa. Kobieta opowiedziała, że musiała obciąć mu tylko nogi, które wystawały poza prowizoryczną trumnę. Rozkawałkowane zwłoki przed zabetonowaniem zalała chemicznym roztworem.
Wacław nie mógł się skupić na ekranie telewizora. Jego wzrok zawiesił się na pasku od szlafroka, który leżał na blacie pomiędzy nim, a kobietą. Długo fantazjował, by zacisnąć jej materiał na szyi i zgwałcić.
Wziął nóż i wbił go ciężarnej kobiecie w szyję. Przez kilka kolejnych dni mężczyzna jeździł do pracy z jej ciałem w bagażniku.
Ci mężczyźni latem 2008 roku dokonali zbiorowego zgwałcenia w lesie koło wsi Miodary pod Oleśnicą.
Zwłoki leżały jedne na drugich, przysypane dziesięciocentymetrową warstwą białej substancji, która po przebadaniu okazała się palonym wapnem. Oszacowano, że mogły spoczywać w ziemi pięć lub sześć lat.
W listopadzie 2010 r. 19-letni wówczas Mateusz W. zaatakował swojego 10-letniego kolegę i siłą zaciągnął w ustronne miejsce.
14-letnia Judyta na zaproszenie Adama wybrała się do jego mieszkania. Znała go od lat, ufała mu i chętnie skorzystała z propozycji pomocy w zadaniu domowym. Na miejscu 40-latek zaczął dobierać się do dziewczynki.
W krzakach nieopodal dyskoteki, odnaleziono roznegliżowane i zmasakrowane ciało 17-latki. Na jej głowę został zrzucony betonowy fragment krawężnika.
Zatkał jej usta lewą dłonią, a drugą, otwartą, z całej siły uderzył ją w tył głowy. Gdy omdlała upadła na trawiaste pobocze, zdjął z jej szyi apaszkę i owinął wokół twarzy nastolatki, kneblując jej w ten sposób usta.
Marcin Ł. był księdzem wikariuszem w podlaskich Wyszkach i nauczycielem w tamtejszej szkole. Został skazany za molestowanie i zgwałcenie swojej 14-letniej uczennicy.