Taki był… Taki sobie sam
– Halo? Halo? Zenek, czy to ty? Zenek, wróć do domu
– prosiła zbudzona ze snu staruszka. Po drugiej stronie nikt nie odpowiadał. Głuche telefony dzwoniły nocami przez kilka lat, ale matka nie doczekała się powrotu syna. Dziś już go nie wypatruje. Zenona Prokopiaka nie widział nikt od ponad 12 lat.
Tak nagle, jak zniknął
– Minęło tyle czasu, że już się wiele nie pamięta
– wzdycha Maria Romaniuk, siostra zaginionego Zenona Prokopiaka. Było ich dziewięcioro rodzeństwa, Zenon był środkowy. Dziś rodzinny dom w Próchenkach jest w trakcie rozbiórki. Gdy Zenon zniknął, ojciec już nie żył, matka czekała na syna. Zmarła po kilku latach.
Zenon urodził się w 1961 roku. Ukończył liceum zawodowe w Łosicach jako mechanik obróbki skrawaniem. Po maturze jakiś czas pracował w Fabryce Samochodów Osobowych w Warszawie, a gdy zakład zlikwidowali, wrócił na rodzinną wieś. Imał się różnych zajęć, a to chodził do pomocy do murarki, a to pomagał w gospodarstwie. Stale jednak próbował wyjechać poza Polskę.
– Kilka razy próbował uciec z kraju. Ojciec kiedyś po niego jeździł do Przemyśla, bo go zatrzymali na granicy
– wspomina młodsza siostra mężczyzny.
– Zenek pojechał tam pociągiem i nie miał jak wrócić.
Na początku lat 80. Zenon musiał odbyć zasadniczą służbę wojskową. Mundur przywdział na dwa lata. Niepokorny młodzieniec miał problem z podporządkowaniem się przełożonym, jednak po wielu problemach ukończył służbę i wrócił z kamaszy. W Próchenkach długo nie zabawił. Spakował się i wyjechał bez słowa na kilka lat. W tym czasie napisał trzy, może cztery listy. Przesłał też pieniądze.
– Nie pamiętam jakiej marki były to banknoty. Jak wrócił w 1987 roku, to mówił, że był w Legii Cudzoziemskiej
– opowiada Maria. Zenon do wsi przyjechał tak nagle, jak z niej zniknął. Zajechał na rowerze. Chudy, wycieńczony i zabiedzony. Nie miał przy sobie niczego. Twierdził, że po drodze go okradli.
Nie chcieli szukać
Zenon nie miał w zwyczaju zbyt wiele o sobie mówić. Milczał w szczególności na temat swojego rzekomego pobytu w wojsku najemnym. Wspomniał kiedyś jedynie, że jakby został pół roku dłużej, to dostałby tamtejszą emeryturę. Mieszkał w sąsiedztwie siostry Marii, nigdy się nie ożenił i nie posiadał dzieci. Miał auto, które rozbił i sprzedał. Później kupił następne. Co jakiś czas wyjeżdżał, także za granicę. Jesienią 2010 roku przeniósł się do Sulejówka, gdzie podjął pracę z zakwaterowaniem.
– Wiem, że stróżował pod jakimś zakładem
– wspomina tamten czas Maria. Firma miała się zamykać, a Zenon przebąkiwał jednemu z siostrzeńców, że planuje kolejny wyjazd poza kraj.
W styczniu 2011 roku rodzina po raz ostatni rozmawiała z Zenonem. Więcej nie zadzwonił. Do domu, w którym wcześniej mieszkał na wsi, przyszło pismo z prośbą o napisanie oświadczenia o stłuczce, w której brał udział. Pod Warszawą pracował jeszcze do kwietnia, później ślad się za nim urywał. Bliscy nie zgłosili zaginięcia, w końcu zdarzało się już, że wyjeżdżał bez słowa. Tym razem cisza wydawała się wyjątkowo uporczywa, a 50-letni wówczas mężczyzna nie pojawił się nawet na ślubie swojej siostrzenicy.
Jeszcze długo po zaginięciu listonosz przynosił do Próchenek listy zaadresowane na Zenona Prokopiaka. Głownie rachunki za telefon komórkowy. Okazało się, że ich nie opłacał, przez co rósł mu dług. W końcu, po usilnych próbach kontaktu jeden z braci mężczyzny zgłosił jego zniknięcie na policję.
– Policja z Sulejówka nie chciała go szukać
– opowiada Maria Romaniuk.
– Mówili, że to dorosły człowiek, mógł sam zerwać kontakt. Że jakby go znaleźli i nie wyraziłby zgody na kontakt z nami, to nie mogliby nas nawet poinformować
– dodaje. Później sprawą zajęli się mundurowi z Łosic, jednak latami rodzina nie dowiedziała się niczego na temat losów swojego krewniaka.
Głuche telefony
Przez kilka lat po zniknięciu Zenona nocami, w domu jego matki dzwonił stacjonarny telefon. Gdy odbierała, po drugiej stronie była cisza. Kobieta uważała, że mógł być to jej syn. Zmarła w 2014 roku nie dowiedziawszy się, czy to on słuchał jej głosu przez słuchawkę.
Dopiero po kilku latach od zniknięcia policja pobrała DNA od rodziny Zenona.
– Przyjechali i wzięli ode mnie
– wspomina młodsza siostra zaginionego.
– Policjant mówił, że nie będą go specjalnie szukali, że w razie czego, jak na coś natrafią przypadkiem, to wtedy porównają te próbki.
Kobieta wspominała, że później okazało się, że jest 13 osób o podobnym do jej profilu genetycznym. Po tym śledczy poprosili o rzeczy matki rodzeństwa. Córka zawiozła na komisariat chustkę i kapelusz po zmarłej, z której technicy policyjni mieli pobrać włosy. Po tym znowu nie było żadnych kontaktów z policją, a kilka lat później przyjechali rozpytywać po wsi o Zenona. Kiku ludzi nawet twierdziło, że widziało go, gdy jechał przez Próchenki, ale te informacje zostały zdementowane. Kryminalni mieli też wątpliwości co do prawdziwości historii o pobycie Zenona w Legii Cudzoziemskiej.
– Przypominają sobie o nas średnio co dwa lata, z pięć razy się zmieniali ci, co badali sprawę
– opowiada Maria. Dopiero w marcu 2021 roku wizerunek zaginionego trafił do internetu z informacją, że „łosiccy kryminalni prowadzą poszukiwania za zaginionym przed laty Zenonem Prokopiakiem, 60-letnim mieszkańcem gminy Olszanka”. Wtedy też wezwano na komisariat jednego z braci mężczyzny i pobrali od niego próbki DNA. Od tej pory policja nie kontaktowała się z rodziną.
– Sprawa zaginięcia Zenona Prokopiaka jest cały czas w toku
– informuje mnie przez telefon mł. asp. Emilia Matejczuk w zastępstwie oficera prasowego KPP w Łosicach.
– To jest już 12 lat, śledczy żadnej nowości nie mają, ale postępowanie jest wciąż prowadzone
– dodaje policjantka po skonsultowaniu się z jednym śledczych znajdującym się tą sprawą.
Taki sobie sam
Zenon Prokopiak nie poznał wielu nowych członków swojej rodziny, jak chociażby wnuków swojego rodzeństwa i najprawdopodobniej nigdy nie dowiedział się o śmierci swojej matki oraz jednego z braci. Jeżeli żyje, ma dziś 62 lata.
– Jak gdzie tam jest, to niech wraca do domu
– mówi jego siostra.
– My nie wiemy gdzie on jest. On wie, gdzie my jesteśmy i gdzie może wrócić.
Maria oraz jej rodzina uważają, że Zenonowi musiało stać się coś złego.
– My tak właśnie myślimy, inaczej przecież by się odezwał w końcu
– mówi.
– Rozrabiaka nie był, ale miał swój zadziorny charakter i może ktoś zrobił mu krzywdę
– uważa kobieta. Mimo tego, że Zenon był człowiekiem bezkonfliktowym, bliscy zakładają najgorszy scenariusz.
– Nie miał problemów. Taki był…
– wzdycha.
– Taki sobie sam
– dodaje.
– Dużo czytał, dużo wiedział. Nie dał sobie powiedzieć
– wspomina brata i uśmiecha się Maria.
Bliscy zastanawiali się też nad tezą, że Zenon mógł stracić pamięć i nie wie kim jest, dlatego nie odzywa się do nikogo z nich. Jeden z kuzynów próbowali też szukać go w mediach społecznościowych, jednak bezskutecznie. List do niego przestały przychodzić, a listonosz wie, że Zenka nie ma już Próchenkach.
Moje teksty wrzucam też na Wykop (tu i tu), gdzie w sekcji komentarzy znajdziecie super ciekawe dyskusje. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Powyższy artykuł na wykopkowym Mikroblogu znajdziecie tutaj.