Adrian G., Arkadiusz S., Przemysław H. i Krzysztof B. z Oleśnicy
Wymieniona czwórka dokonała zbiorowego zgwałcenia w lesie koło wsi Miodary pod Oleśnicą (woj. dolnośląskie). Wszyscy trafili do Rejestru, wkrótce jednak Krzysztof B. zwrócił się do wrocławskiego Sądu Okręgowego z wnioskiem o wykreślenie go stamtąd, na co organ wymiaru sprawiedliwości przystał. Decyzję, utrzymaną w mocy przez Sąd Apelacyjny, zaskarżył Prokurator Generalny, po którego interwencji Sąd Najwyższy uznał jej uzasadnienie za błędnie i wskazał na ponowne umieszczenie mężczyzny w Rejestrze.
. . .
Nocą z 31 lipca na 1 sierpnia 2008 roku, Krzysztof B., 22-letni Przemysław H, 27-letni Arkadiusz S. oraz niespełna 20-letni Adrian G. wywieźli do lasu młodą kobietę. Nie znam okoliczności, w jakich ofiara znalazła się pośród mężczyzn, pewna jest tylko wcześniej wypowiedziana w pogardliwy sposób prośba Krzysztofa B. do Adriana G.:
Zmontuj jakieś dupy, prosiaki…
Najmłodszy już w aucie zaczął dobierać się do jadącej z nimi dziewczyny. Zmuszał od pocałunków, a gdy dojechali do zalesionego terenu pod Miodarami, pozostali mężczyźni dołączyli do jej molestowania. Opór ofiary złamali bijąc ją po całym ciele, uderzając w twarz i grożąc śmiercią. W końcu siłą zdarli z niej ubranie.
Teraz cię wyrucham
– oświadczył Krzysztof B.
Każdy z oprawców zgwałcił ją kilkukrotnie, podczas kiedy reszta przytrzymywała ofiarę, krępując jej ręce.
To jak, chcesz być już wolna? Mamy cię uwolnić?
– zwrócił się do zmaltretowanej kobiety Arkadiusz S.
Za jego zgodą zaczęła biec w ciemny las. Szybko ją dogonił i znów obezwładnił.
To jeszcze nie koniec
– powiedział.
Jeszcze się z tobą zabawimy.
Mężczyźni przez długi czas bili ją i zmuszali do stosunków dopochwowych, oralnych i analnych. W końcu Krzysztof B. ściągnął z siebie koszulkę i kazał kobiecie ją założyć. Gdy ta posłusznie wykonała rozkaz – oddał na nią mocz.
. . .
Gwałciciele zostali zatrzymani jeszcze tego samego dnia po tragicznej nocy. Wszystkim czterem postawiono zarzut zgwałcenia zbiorowego ze szczególnym okrucieństwem oraz spowodowania lekkiego uszczerbku na zdrowiu (art. 197 § 3 i 4 kk i art. 157 § 2 kk w zw. z art. 11 § 2 kk).
8 czerwca 2009 roku w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu zapadł wyrok. Krzysztof B. został skazany na 10 lat pozbawienia wolności, Przemysław H. oraz Arkadiusz S. otrzymali wyrok 9 lat, a Adrian G. 7 lat. Wszyscy mężczyźni otrzymali także obowiązek zapłaty swojej ofierze po 80 tysięcy złotych oraz zwrotu kosztów jakie poniosła korzystając z pomocy prawnej.
Obrońcy wszystkich mężczyzn zaskarżyli wyrok do sądu wyższej instancji. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu utrzymał go jednak w mocy, nakazując dodatkowo oskarżonym zwrot kosztów zastępstwa adwokackiego dla pokrzywdzonej. W uzasadnieniu sąd podkreślił, że zamiarem mężczyzn nie było tylko zgwałcenie swojej ofiary, ale też jej upokorzenie i zadanie dotkliwego cierpienia psychicznego, dlatego kary, które zdaniem obrońców oskarżonych są zbyt wysokie, sąd uznał za współmierne ich czynom.
. . .
Adrian G. odsiedział sześć lat i cztery miesiące, po czym w listopadzie 2014 roku wyszedł na wolność. Arkadiusz S. opuścił więzienie ponad miesiąc po koledze, odsiedziawszy sześć i pół roku, zamiast dziewięciu lat. Krzysztof B. najprawdopodobniej także jest już na wolności.
Przemysław H. skończył odsiadywać wyrok po ośmiu latach. Jeszcze w więzieniu wziął ślub. Miałam nieprzyjemność pisać z małżonką pana H., która wyzywała mnie i groziła sądem za napisanie powyższego tekstu. Uważała, że to ja robię krzywdę jej dzieciom publikując to, co ojciec oraz ojczym jej potomstwa zrobił. Nie widziała żadnej winy w swoim ukochanym i broniła go, stosując typowe „blaming the victim”. Twierdziła, że ofiara sama tego chciała, bo wsiadła do auta gwałcicieli i dodawała „nieodpowiednie” zdjęcia na swoje konto na Facebooku itd. Do ubliżania mi i ofierze zgwałcenia dołączyła się także siostra małżonki Przemysława H.
• • •
Do napisania powyższego tekstu korzystałam ze zanonimizowanego wyroku, który dostałam od Sądu Okręgowego we Wrocławiu oraz wyroku i jego uzasadnienia Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Informacje z prasy, które zawarłam w tym tekście, pochodzą stąd.